Geoblog.pl    vanili    Podróże    Maroko    Kolorowy zawrót głowy....
Zwiń mapę
2009
11
mar

Kolorowy zawrót głowy....

 
Maroko
Maroko, Marakesh
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3838 km
 
Dziś pobudka skoro świt, bo mamy gwóźdź programu czyli 2 dniowy Marakesz z Essaouirą lub Sałerą.
No tak, jesteśmy podekscytowani solidnie.
Plan wycieczki jest taki, że najpierw Sałera, potem zameldowanie w hotelu w Marakeszu i wieczór na Placu Jemaa el Fna. Bardzo zależało nam na wycieczce 2 dniowej, by późny wieczór spędzić na magicznym placu, o którym mówi się, że to serce Marakeszu.

Tyle zachwytów! ...mówiąc krótko miałam pecha i nie chcę tam wracać!
Ale po kolei....Najlepsza opcja, 2 dni...dojeżdżam do hotelu w centrum, z internetem i śniadaniem...Kąpiel i kierowca dowodzi mnie na słynny plac Dżemaa el Fna...gdzie mam używać rozkoszy nocnych atrakcji Marakeszu. Jak to jest? wszyscy się zachwycają, a ja nie wiem czym?...wg mnie to istny jarmark bez głębszej treści. Tak, naraziłam się Wam, ale...nic mnie w tym miejscu nie urzekło. Nie żałuję, że tam byłam, zobaczyłam...i poległam...
Kuglarze, pseudo artyści, zaklinacze, inne maści owszem, prezentowali się nad podziw, za wszystko żądali kasy, nawet za mój oddech i obecność. Ich programy były tak żałosne! w dodatku ten wrzask! brud...ludzie, jakoś nie mogę tego Marrakeszu zaakceptować!
Skupiłam się na pilnowaniu plecaka /czytaj kasy, dokumentów, aparatów/...
Wypiłam sok pomarańczowy, lodowaty, podobno świeży, ale kto ich tam wie! ważne, że nie zaszkodził. Nic nie zjadłam, oprócz kanapki w hotelu, w tym brudzie i smrodzie, wrzasku jakoś straciłam apetyt. Inni jedli twarde ziemniaki z marchwią i jakimś flakiem tłuszczu zamiast mięsa, o słynnej nazwie "tazine" i mówili, że dobre.
Jak nigdy nie narzekałam na żaden wyjazd, hotel, jedzenie, tak w tym miejscu powiem - Marrakesz nigdy wiecej!
A jeszcze, żeby było śmieszniej, hotel zapewnił o wiele lepszy program z zaklinaczami węży, tańcami marokańskimi, więc atrakcje placu oceniam na 2, nie wiecej!
Do tego zaczęło padać, a właściwie lać, dziurawy dach suku przeciekał, sprzedawca chciał odkupić ode mnie kurtkę przeciwdeszczową. Zmarzłam, miałam dość w tego miejsca, wrzasków, żebraków i oszustów...
Właściwie na placu najwięcej miejsca zajmują stoły i prowizoryczne bary szybkiej byle jakiej obsługi. Zamawiasz, przynoszą kilka innych wyszczerbanych talerzyków nie wiadomo z czym, w efekcie płacisz podwójnie, nie jesz tego badziewia, a z resztek korzystają żebracy.
Pomyślałam wtedy, gdyby dotarł tam Sanepid, zamknąłby te cuchnące stoiska natychmiast.
Do hotelu wracam pieszo, błądzę...znalazłam, zasypiam.
Rano wstaję i wyruszam z nadzieją, że tym razem coś mnie urzeknie w osławionym mieście. Pada. Pochmurno, ale można zwiedzać. Docieram do mediny, robię fotki bocianom, zastanawiam się - zostają? bo siedzą w gniazdach...
Przechodzę przez ogród, oglądam meczet Kotubija, docieram do placu El...nie ma już stołów, jakoś pusto...Wichura zrywa duże parasole, przewraca stoły. Przejaśnia się, pojawiają się magicy, roznosiciele wody, właściciele małp i węży namawiający na foto, bagatelka min. 10 DRH /1E/.
Docieram do pałacu El Bahia, owszem ładny, ale spodziewałam się przepychu...w porównaniu z Istambułem wypada słabo.
Humor poprawia mi wizyta w medinie i na suku, czego tam nie ma? cuda z różnych epok.
Oczywiście obowiazkowa wizyta w aptece, wykład n/t samych zalet olejku arganiowego, a ceny 2x wyższe niż w innych miejscach.
Po południu opuszczam Marrakesz, w słońcu i przez szybę wygląda bogato i pięknie w swych czewonawych barwach. Przez Antyatlas jadę do Agadiru, na szczęście panoramy rekompensują nostalgiczny nastrój.

__________________________________________________________________
Nad oceanem ogromne przepaści...fantastyczne widoki
i wszechobecna mgła.
Jedziemy przez różne miasteczka położone na pustyni i podziwiamy widoki.
Zatrzymujemy się na dłużej w jednym z miasteczek z powodu...największego w okolicy targu osłami. Poza normalnym sukiem miasteczko to słynie z handlu osłami...zawsze jakaś atrakcja na tym pustkowiu, wysiadamy z busa i chłoniemy prawdziwe Maroko.
Zanim dojedziemy do Marakeszu jeszcze parę atrakcji.
Najpierw zajeżdżamy do fabryki olejku arganowego,
jest to mała to fabryczka, ale efekty pracy oglądamy z zaciekawieniem.
Orzeszki wyjmuje się ze skorupki i wkłada do urządzenia przecierąjącego. Ciężka to i mozolna praca.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
vanili
Joanna Cabała
zwiedziła 5% świata (10 państw)
Zasoby: 124 wpisy124 3 komentarze3 332 zdjęcia332 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
09.08.2010 - 09.08.2010
 
 
28.10.2009 - 28.10.2009
 
 
21.08.2009 - 21.08.2009